Rozdział 5: Miau!

Wiecie już, że kocham grać zwierzaczkami. Koty, psy, wilkołaki - to mój żywioł. Pewnie nadal nie wiedziałabym tego, gdyby nie niejaki Theran. No i od Therana się wszystko zaczęło - wszystko, bo i granie zwierzaczkami, i prowadzenie dzieciakom i, pośrednio, Erpegowy Matecznik. Ale to temat na inną historię, taką z gatunku tych o spotkanych przypadkiem ludziach, którzy odmieniają nasze życie. A nie jest to jedyna historia o magicznym zbiegu okoliczności, którą mam w zanadrzu. Ale to nie dziś...







Bo dziś chcę Wam opowiedzieć o małej grze o małych bohaterach - bo taki dokładnie nosi tytuł: Cat: Little game about little heroes i jest częścią serii małych gier o: bogach, szkole dla potworów, przeklętych bohaterach, szpiegach, operach mydlanych, powrocie do przeszłości (i innych retro sf), walce seksem, apokalipsie zombie oraz... kotach. Plącze się tam też jakieś meta-RPG o graniu w RPG, ale to też inna historia. Autorem jest znany i lubiany (lub nie) John Wick - autor 7th Sea, Legendy Pięciu Kręgów, Houses od the Blooded, Orcworldu i wielu innych.


Ale dość już o moich odczuciach estetycznych. Pora napisać co nieco o mechanice. Gra opiera się o sześć cech przypisanych do konkretnych części ciała zwierzęcia - łap, pazurów, kłów, futra, pyszczka i ogona. Łapy odpowiadają za skakanie i bieganie, pazury za walkę i wspinanie się, kły za walkę i noszenie przedmiotów, futro za charyzmę, pyszczek za zmysły, a ogon - za kocią magię, zwaną Sztuczkami (choć ja wolę określenie Rytuały, które trafniej odnosi się do tego, jak kocia magia działa). Każdy kot ma też swoją Reputację - to, z czego jest szeroko znany, a co pozwala mu uzyskiwać dodatkowe kostki do rzutu - w grze rzucamy pulą sześciościennych kości, odpowiadającą sumie punktów cechy, reputacji i wszelkich pozytywnych lub negatywnych aspektów sytuacji (deszcz, porywisty wicher, tłum ludzi dookoła...). Jak w grach na silniku WoD, zliczamy sukcesy. Jeśli jest ich za mało, cóż, życie. Jeśli jednak uda nam się wyrzucić więcej sukcesów, niż wymagał test, możemy je zachować na później, lub wykorzystać od razu by nadać rozwiązaniu odrobinę Stylu - na chwilę stać się Narratorem i dokładnie opisać, jak los lub nasze umiejętności wpłynęły na to, że szala przechyliła się na naszą korzyść. To takie “tak, i...”, ale dodawane przez nas samych, a nie prowadzącego. Tu muszę dodać, że naprawdę ciężko jest nie nazbierać w ciągu rozgrywki naprawdę pokaźnej ilości punktów stylu.



Tak więc mamy RPG o kotach, które jest i nie jest erpeżkiem dla dzieci. Nie jest, bo nie jest dystrybuowany jako RPG dla dzieci, a jest, bo sam autor pisze, że tworzył go jako współczesną baśń dla dzieci o walce dobra ze złem. Nie da się ukryć, że rolę tą spełnia wyśmienicie (choć ta opinia na pewno nie jest obiektywna): mamy koty, które chronią ludzi przed tym, co niewidoczne, złe Boginy, które karmią się naszym lękiem, złością i wszędzie składają swoje przebrzydłe jaja i wymagających ochrony ludzi. Mamy też prostą, opartą o łatwe do zapamiętania elementy mechanikę. No i postacie, które da się stworzyć w 5 minut. Do tego podręcznik (jeśli nikogo nie odstrasza angielski) zawiera cały rozdział o tym, jak tworzyć przygody, wymyślać historie, grać z dziećmi (ten rozdział nazywa się "Kocięta", co mnie całkowicie rozłożyło na łopatki). Nie jest ani pięknie wydany, ani opatrzony jakimikolwiek wartymi uwagi grafikami - właściwie, to jest estetycznym koszmarkiem. Autentycznie - spójrzcie na obrazki w artykule. Na to nie da się patrzeć.

Jeszcze kilka słów o kociej magii. Koty nie rzucają fireballi, ok? Koty ocierają się o nogi, pomrukują łagodnie, gryzą nas po dłoniach, trzykrotnie obchodzą pokój, po czym wywalają się na grzbiet - czyli robią te wszystkie rzeczy, które w nas, ludziach, wywołują zazwyczaj konsternację. Tak działa ich magia. Teraz już wiecie, czemu robią te dziwne rzeczy.

Podręcznik jest cieniutki (w końcu to "Mała gra o..."), jednak jest w nim miejsce zarówno na mechanikę, porady dla MG, jak i krótki opis kociej mitologii oraz pozostałych ras (ludzie nie mają Futra, ale mają Narzędzia, psy mają Łapy, którymi mogą kopać, szczury...) czy też kilka przykładów Boginów.

Ja ze swojej strony mogę całym sercem polecić Koty, jako czysty, erpegowy majstersztyk. Niech się inni zachwycają D&D czy Warhammerem, ale dla mnie to właśnie Koty są szczytem Wickowego geniuszu, radością w płynie i ekscytacją w proszku. I będę je polecać każdemu, kto zechce mnie słuchać.

Komentarze