Kilka rad odnośnie prowadzenia gier RPG młodszym graczom

 


Piszę ten artykuł dla tych MG, którzy mają już doświadczenie w prowadzeniu, ale nie wiedzą, jak podejść do grania z dziećmi. 

Prowadząc grę dla dzieci, pełnię rolę zarówno rolę Mistrzyni Gry, jak i wychowawczyni. Prowadzę rozgrywkę, ale też jako osoba dorosła odpowiadam za dobrostan i zachowanie graczy. Muszę brać pod uwagę ich umiejętności komunikacyjne, moderować (i modelować) relacje w grupie oraz zwracać szczególną uwagę na ich samopoczucie. Prowadzenie dla dzieci nie oznacza, że muszę mieć nauczycielskie wykształcenie. W zupełności wystarczy cierpliwość i zrozumienie dla innego postrzegania świata.

Może tak być, że ktoś w grupie będzie wstydził się przedstawić. W takiej sytuacji na mnie spadnie powiedzenie "Od mojej prawej, siedzą: Maciek, Tola, Kamil i Basia." Być może to wystarczy, by się ośmielili i dodali coś od siebie, ale może być i tak, że przez jakiś czas będą niektórzy będą odpowiadać półsłówkami i tylko na zadane pytania. To zupełnie w porządku, po jakimś czasie się ośmielą.

Potem przyjdzie mi opowiedzieć, w co będziemy grali. Będzie to musiało być znacznie krótsze, niż kiedy tłumaczę starszym graczom. Żadne dziecko nie wytrzyma dziesięciominutowego monologu Mistrzyni Gry (ja z moim ADHD też nie wytrzymuję). Dużo lepiej sprawdzą się tu krótkie, sugestywne stwierdzenia, niż szczegółowe opisy.

Podczas tworzenia postaci będę zadawać im pytania, które pomogą stworzyć im kogoś więcej niż Chucka, członka Psiego Patrolu. Zapytam, skąd Chuck pochodzi, co lubi jeść, w co się bawić, dlaczego dołączył do Patrolu. Razem stworzymy zręby postaci, która będzie rosnąć w miarę gry. 

Kolejną rzeczą, o której muszę pamiętać, to jasne ustalenie zasad i tego, czego mogą się spodziewać podczas gry. Moje graczątka nie wiedzą jeszcze do końca, na czym polegają gry fabularne. To moja rola, by przekazać im, że są to gry zespołowe. I oczywiście, starsi gracze mogą się świetnie bawić, grając przeciwko sobie, ale to nie działa z maluchami. Nie, żeby nie próbowali, ale wierzcie mi, nie chcecie sobie tego robić. Gry, w których gracze i postacie ze sobą współpracują, są o wiele przyjemniejsze. 

Dzieci lubią akcję. Na początku pewnie rozgrywka będzie polegać na przerzucaniu się opisami i deklaracjami działań. I to też jest absolutnie w porządku. Mogę stopniowo pokazać im na własnym przykładzie, jak odgrywać postacie, że mogę podejmować decyzje nie na podstawię tego, co ja lubię i chcę, ale czego chce moja postać. Mogę też podpowiadać im, co w danym momencie mogą zrobić. Mogę też odnosić się do wcześniej ustalonych faktów o postaciach. Zamiast zapytać "co robisz?", mogę ująć to tak: "Co ty, młody strażak Chuck, zrobiłbyś w tej sytuacji?" Użyję słów kluczowych, które przypomną graczątkom ważne elementy ich postaci i pozwolę im na tym budować.

Na koniec chciałabym zwrócić uwagę na kwestię sukcesów i porażek. Myślę, że wszyscy zgodzimy się, że porażki w grze prowadzą do ciekawych sytuacji. Że CHCEMY porażek w grze. Dla dzieci, szczególnie tych, którym dorośli pozwalali dotąd wygrywać w grach, porażki potrafią być bardzo trudnym emocjonalnie przeżyciem. Lubię w takich sytuacjach opisywać je maksymalnie śmiesznie i slapstickowo. W większości (nie we wszystkich) sytuacji pozwala to zmniejszyć przykrość, jaką dane dziecko odczuwa w związku z nieudaną akcją. W końcu ciężko się złościć, kiedy w wyniku wyrzucenia 1 na kości przejechało się na skórce od banana przez cała salę, zakręciło trzy razy dookoła klamki, a potem grzmotnęło na tyłek, rozsypując dookoła siebie magiczny pyłek, który zmienił okoliczne beczki w kaczki.

I z tym widokiem was zostawiam. Kwa!

Komentarze