Chcę Wam dzisiaj opowiedzieć o pewnej Niezwykłej książce, wydanej przez pewnego Ojca. Tego z Blog... właściwie, na potrzeby tej (i innych) publikacji Book Ojciec. Niezwykłe Opowieści, bo o tej publikacji mowa, to dedykowany dzieciom RPG autorstwa Martina Lloyda. Za tłumaczenie odpowiada znany wszystkim Janek Sielicki, redaguje równie znany Maciek Sznurkowski, za grafikę odpowiada Iris Maertens, a za polską okładkę Magdalena Olechny.
Grafika, to chyba ta część Niezwykłych Opowieści, która najmniej do mnie przemawia. Okładka jest zupełnie pozbawiona cukierkowatości (co sobie cenię), wnętrze również, ale tak czy siak, ten styl do mnie nie przemawia. Daleko temu do Jagodowego Lasu, czy choćby Mistrza Baśni! Z drugiej strony, nie są to grafiki z gatunku “paskudne”, wręcz przeciwnie - one mają dużą szansę się podobać, szczególnie dzieciakom! Mnie ani ziębią, ani grzeją.
Druga uwaga, również z gatunku “niektórzy to lubią” to zapach. Dawno nie miałam w rękach tak intensywnie pachnącej książki. Nie należę do tych, którzy wąchają książki, wręcz przeciwnie - ten zapach mi przeszkadza, a w tym przypadku jest Druga uwaga, również z gatunku “niektórzy to lubią” to zapach. Dawno nie miałam w rękach tak intensywnie pachnącej książki. Nie należę do tych, którzy wąchają książki, wręcz przeciwnie - ten zapach mi przeszkadza, a w tym przypadku jest wyjątkowo intensywny. No ale czego się nie robi dla przygody?
Publikacja jest podzielona na kilka części: pierwsza odnosi się do samego systemu, druga jest zbiorem rad i wskazówek dla MG, a kolejna zawiera cztery światy, wraz z ich opisami (zawierającymi widoki, dźwięki, zapachy, a nawet smaki, jakie postać często będzie napotykać). Normalnie “Graj Zmysłami” w pełnym rozkwicie! Uważam to za najmocniejszą część książki. Propozycje NPCów i niebezpieczeństw, na które może natknąć się BG również pozwalają od razu “wskoczyć” w przygodę, wraz z naszymi dzielnymi odkrywcami, czy też robotycznymi dinozaurami. W ogóle, Martin Lloyd wydaje się być dzieciową wersją Leniwego Mistrza Gry, a jego rady idealnie wpasowują się w mój ulubiony sposób grania, czyli “wymyśl początek i koniec, a reszta zrobi się sama”. Znaczy, gracze zrobią. I po drodze wpakują się w jeszcze większe kłopoty. A potem będą musieli się z nich wykaraskać, co jest przecież pomysłem na kolejną przygodę...
Wracając jednak do meritum. System jest prosty jak drut (jak większość znanych mi systemów dla dzieci, poza, póki co, Meddling Kids). Opiera się na kościach od k12 do k6, które przydzielamy kolejno od najlepszej umiejętności, do tej, której “nie nazywamy najsłabszą, bo przecież jest jedną z umiejętności, w których nasza postać jest dobra”. Same umiejętności wybieramy z listy lub wymyślamy sami, dbając, by były możliwie szerokie. Inne umiejętności przydzielimy piratowi, inne wróżce, a inne gadającemu krzesłu - zazwyczaj, zupełnie unikalne. Brakuje mi tu trochę jakiegokolwiek systemu mechanicznego rozwijania postaci, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Podsumowując, to bardzo sympatyczny system i zgrabnie wydana książeczka, świetnie nadająca się do rozpoczęcia przygody z RPG. Nie będzie nigdy moim ulubionym systemem, ale między okładkami skrywa wiele dobra, wskazówek i gotowych pomysłów, po które nie raz sięgnę.
Grafiki pochodzą z materiałów promocyjnych wydawcy.Rośnijcie!
Chcę Wam dzisiaj opowiedzieć o pewnej Niezwykłej książce, wydanej przez pewnego Ojca. Tego z Blog... właściwie, na potrzeby tej (i innych) publikacji Book Ojciec. Niezwykłe Opowieści, bo o tej publikacji mowa, to dedykowany dzieciom RPG autorstwa Martina Lloyda. Za tłumaczenie odpowiada znany wszystkim Janek Sielicki, redaguje równie znany Maciek Sznurkowski, za grafikę odpowiada Iris Maertens, a za polską okładkę Magdalena Olechny.
Grafika, to chyba ta część Niezwykłych Opowieści, która najmniej do mnie przemawia. Okładka jest zupełnie pozbawiona cukierkowatości (co sobie cenię), wnętrze również, ale tak czy siak, ten styl do mnie nie przemawia. Daleko temu do Jagodowego Lasu, czy choćby Mistrza Baśni! Z drugiej strony, nie są to grafiki z gatunku “paskudne”, wręcz przeciwnie - one mają dużą szansę się podobać, szczególnie dzieciakom! Mnie ani ziębią, ani grzeją.
Druga uwaga, również z gatunku “niektórzy to lubią” to zapach. Dawno nie miałam w rękach tak intensywnie pachnącej książki. Nie należę do tych, którzy wąchają książki, wręcz przeciwnie - ten zapach mi przeszkadza, a w tym przypadku jest Druga uwaga, również z gatunku “niektórzy to lubią” to zapach. Dawno nie miałam w rękach tak intensywnie pachnącej książki. Nie należę do tych, którzy wąchają książki, wręcz przeciwnie - ten zapach mi przeszkadza, a w tym przypadku jest wyjątkowo intensywny. No ale czego się nie robi dla przygody?
Publikacja jest podzielona na kilka części: pierwsza odnosi się do samego systemu, druga jest zbiorem rad i wskazówek dla MG, a kolejna zawiera cztery światy, wraz z ich opisami (zawierającymi widoki, dźwięki, zapachy, a nawet smaki, jakie postać często będzie napotykać). Normalnie “Graj Zmysłami” w pełnym rozkwicie! Uważam to za najmocniejszą część książki. Propozycje NPCów i niebezpieczeństw, na które może natknąć się BG również pozwalają od razu “wskoczyć” w przygodę, wraz z naszymi dzielnymi odkrywcami, czy też robotycznymi dinozaurami. W ogóle, Martin Lloyd wydaje się być dzieciową wersją Leniwego Mistrza Gry, a jego rady idealnie wpasowują się w mój ulubiony sposób grania, czyli “wymyśl początek i koniec, a reszta zrobi się sama”. Znaczy, gracze zrobią. I po drodze wpakują się w jeszcze większe kłopoty. A potem będą musieli się z nich wykaraskać, co jest przecież pomysłem na kolejną przygodę...
Wracając jednak do meritum. System jest prosty jak drut (jak większość znanych mi systemów dla dzieci, poza, póki co, Meddling Kids). Opiera się na kościach od k12 do k6, które przydzielamy kolejno od najlepszej umiejętności, do tej, której “nie nazywamy najsłabszą, bo przecież jest jedną z umiejętności, w których nasza postać jest dobra”. Same umiejętności wybieramy z listy lub wymyślamy sami, dbając, by były możliwie szerokie. Inne umiejętności przydzielimy piratowi, inne wróżce, a inne gadającemu krzesłu - zazwyczaj, zupełnie unikalne. Brakuje mi tu trochę jakiegokolwiek systemu mechanicznego rozwijania postaci, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Podsumowując, to bardzo sympatyczny system i zgrabnie wydana książeczka, świetnie nadająca się do rozpoczęcia przygody z RPG. Nie będzie nigdy moim ulubionym systemem, ale między okładkami skrywa wiele dobra, wskazówek i gotowych pomysłów, po które nie raz sięgnę.
Grafiki pochodzą z materiałów promocyjnych wydawcy.
Rośnijcie!
Komentarze
Prześlij komentarz