Teatralne i narracyjne gry fabularne jako aktywizujące metody nauczania JERZY ZYGMUNT SZEJA


Chyba muszę uznać, że czerwony to mój szczęśliwy kolor. "Teatralne i narracyjne gry fabularne
jako aktywizujące metody nauczania" to artykuł omawiający zastosowanie gier RPG i LARP w praktyce edukacyjnej nauczyciela języka polskiego w liceum. Autor stosuje określenia "teatralne i narracyjne gry fabularne", odnoszące się kolejno do LARPów i RPG.

W swoim artykule omawia (skrótowo) jak wyglądała jego droga od fantasty, po metodyka języka polskiego, używającego erpegów w praktyce dydaktycznej. Omawia, na jakie trudności może natknąć się nauczyciel, chcący wykorzystać je w swojej pracy. Stawia też tezę, że o ile gry RPG są łatwiejsze w przeprowadzeniu dla nauczyciela, o tyle LARPy są łatwiejsze dla uczestników i od nich właśnie radzi zaczynać stosowanie gier fabularnych w edukacji. Każdy w końcu był choć raz w życiu w teatrze, nieprawdaż? W bardzo ostry jak na artykuł naukowy sposób odnosi się do jakości tych doświadczeń teatralnych, traktując je jednak w omawianej sytuacji jak zalety. "A dla naszych potrzeb mizeria scenograficzna chałturzących teatrzyków objazdowych oraz ich częsta nieporadność warsztatowa są – paradoksalnie – zaletami, ponieważ przyzwyczajają uczniów do wysokiego stopnia umowności." To, jak odnosi się do jasełek i szkolnych akademii pozwolę wam już przeczytać w samym artykule.
Bardzo szczegółowo opisuje, na co taki nauczyciel powinien zwrócić uwagę, zarówno prowadząc LARPa, jak i RPGa. Założenia, które przyjmuje (np pierwsza lekcja poświęcona na poprowadzenie sesji 5 uczniom, którzy potem prowadza swoim koleżankom i kolegom), nie wydają mi się możliwe do zastosowania w grupie drugoklasistów, jaką jest moja klasa, ale powinny zainteresować osoby uczące, tak jak autor, w liceum. 
Na końcu autor zamieszcza karty postaci z jednego z prowadzonych przez siebie LARPów, pt. "Bal u senatora Wasylewa".

Mimo, że proponowanych przez autora rozwiązań nie jestem w stanie zastosować wprost, uważam ten artykuł za wartościową lekturę.

Nawet nie wiecie, jak bym chciała panem Szeją porozmawiać i wymienić erpegowo-edukacyjne doświadczenia. Nie zna go ktoś może osobiście? Uczy w podwarszawskim Łochowie, więc to nie może być aż tak długi łańcuszek ludzi.
Na końcu artykułu znajduje się stosowny adres mailowy, z którego nie omieszkałam skorzystać.

Artykuł możecie przeczytać w numerze z 2011 roku na stronie https://www.ptbg.org.pl/homoludens/ 

Komentarze